środa, 29 marca 2017

co mówią specjaliści...Zdrowie i tryb życia

Witajcie, 
dziś staram się zerknąć na "specjalistyczną" wiedzę z zakresu moich zainteresowań, oto moje "odkrywcze" wypociny:

www.poradnikzdrowie.pl w linku :

http://www.poradnikzdrowie.pl/sprawdz-sie/sygnaly-ciala/jak-prowadzic-zdrowy-styl-zycia-6-zasad-dzieki-ktorym-zapobiegniesz_40995.html

Mówi o 6 zasadach...dlaczego akurat o 6-ciu...hmmm, ok sprawdźmy:
  1. Odpowiednia dieta - no tak, tutaj faktycznie bym się zgodził, zgodnie ze starą zasadą "Jesteś tym co jesz" - trzeba zwrócić uwagę co wrzuca się do gara...ale wyjaśnij to moim kolegom z siłki, gdzie co nie ma białka - odpada....poza tym kto ma czas na 5 posiłków dziennie? Ja na pewno nie.Jeszcze jedna uwaga - Mleko. W artykule powyżej jest napisane "...mleko...stały element codziennej diety" a w innym, na tym samym portalu " słuchaj swojego organizmu". I co z tym mlekiem...ja osobiście mam wzdęcia ;) ;
  2. Bądź aktywny fizycznie - no do tego akurat mnie przekonywać nie trzeba, zgadzam się z 30 minutami dziennie, o ile nie wchodzi w nie wiązanie butów do biegania i wybieranie playlisty do joggingu ;);
  3. Zrezygnuj z używek - ok, papierosy ograniczają wydolność płuc, pewnie podobnie z dopalaczami...ale co to - lampka wina do obiadu  "nie zaszkodzi, a wspomoże..."- czyżby to znów "amerykańscy naukowcy"?  Proszę, czytajcie ze zrozumieniem, tutaj bardziej rzetelne źródło w kwestii używek na bazie alkoholu. Nie wolno pić codziennie alkoholu, koniec kropka !!! nawet smacznego winka. Nieładnie poradniku...nieładnie...
  4. Znajdź czas na odpoczynek - taaak, odpoczynek, w dzisiejszym za...bieganym świecie, to jakaś mrzonka - 8 godzin na wypoczynek w ciągu dnia? na te 8 godzin to mają chyba czas tylko "naukowcy" którzy opracowali te badania...;
  5. Opanuj stres - tutaj mogę się zgodzić, ale dzięki punktowi nr 2, taki stres łatwo opanować, no i z 6 zasad robi się 5 - zonk ! ;
  6. Wykonuj badania profilaktyczne - tak, trzeba się badać, to prawda. Czy na prawdę samodzielne badanie piersi jest badaniem profilaktycznym...ok, niech będzie.
W poniższym artykule wprowadzono 10 zasad! - WOW ! - cztery więcej ;):

http://dietetycy.org.pl/10-zasad-zdrowego-stylu-zycia/

Ogólnie rzecz ujmując podejście jest bardziej "psychologiczne", ale i artykuł bardziej ogólny - mówi się o  :

- poczuciu własnej wartości, 
- o urozmaiceniu, 
- o sycącym śniadaniu...no to ostatnie jest nieco wątpliwe - dla osób ćwiczących z rana, powinno się zadbać o przekąskę zawierającą węglowodany, a śniadanie samo w sobie dopiero po treningu ;)

Najistotniejsze co www.dietetycy.org.pl wymieniają to - Wprowadzaj Zmiany Małymi Krokami - i tutaj się w 1000% zgadzam, nie wskakuje się w ocean nie umiejąc pływać (no chyba że statek tonie), tak samo nie zaczyna się startem w maratonie, kiedy wyjście na 1 piętro to problem.

Tym pozytywnym akcentem pozdrawiam

bsc



środa, 22 marca 2017

Biegam w deszczu - „...some sort of...Singin’ in the Rain”



Wiecie co ... niby dzień jak co dzień, wstałem rano z zamiarem przebieżki porannej (około 6km dla ścisłości), w celach ogólne-zdrowotnych. Udało się.

Pozbierałem zwłoki z łóżka – Udało się.

Przetarłem oczy – Udało się.

Wdziałem kapcie – Udało się (prawie po najpierw włożyłem lewą stopę do prawego…)

Podchodzę do okna ….eee…no i co ? Deszcz, no ale mówili, że pięknie ma być. Dziś drugi dzień Wiosny ( no to prawie jak wiosna w pełni-nie ?).

Ale jak mawiał MacGyver…a może nie będę cytował…w każdym razie Uda się !

Zawiązałem buciory i "wijo", poleciałem sobie przed siebie.

Muszę przyznać, że minęło parę lat odkąd biegałem sobie w deszczu (nie całkiem celowo), i wrażenia są całkiem ciekawe, jako że trening zasadniczo można by przełożyć  - nie jest to jakaś nagląca konieczność. 

Dzięki jednak tej determinacji dzisiejszej (albo dlatego, że mi się już do łóżka wracać nie chciało…), zauważyłem pewne pozytywy biegania w deszczu (no może nie jakiejś tam ulewie, ale systematycznym „kapu, kap”) :


  1. Powietrze – no to jest wprost rewelka, niesamowicie się oddycha. Człowiek dostaje to co lubi ciało – nawilżone powietrze bez pyłu i smogu i innego fruwającego badziewia (np.much); 
  2. Ciapu Ciap – po paru kilometrach, już nie jest tak istotne czy pada (oczywiście nie mówię tu o oberwaniu chmury i piorunach…), bo w zasadzie jesteś i tak mokry, lub chociaż lekko zmachany (czyli spocony)… ;
  3. Luz blues, cisza i spokój – raczej nie napotkasz napalonych rowerzystów, albo też innych użytkowników ścieżek w ilości uniemożliwiającej trening, tak jest o wiele przestronniej; 
  4. Powietrze – czy mówiłem już o powietrzu…aaa…tak – no więc jest rewelacyjne ;)


Więc, reasumując – polecam wam czasem wybrać się w deszczyk na trening, jest ciekawie, inspirująco i na pewno nie nudno.

Człowiek z cukru nie jest (może tylko gdzieniegdzie z tłuszczu…) więc się nie rozpuści – gwarantuję.

Pozdrawiam,
bsc

piątek, 17 marca 2017

Ławka w parku i kalistenika - off we go.




No bo dlaczego tylko bieg, zapytałem ja siebie dziś z rana. Bieg jest dobry, jakkolwiek go rozłożycie na części pierwsze, czy też drugie, poczytajcie we wcześniejszych wpisach…
Dla mnie trening jest o wiele ciekawszy i stymuluje również „cortex”, gdy jest zróżnicowany.
Jedną z możliwości jego zróżnicowanie jest bieganie w parku. Dlaczego w parku, bo :
  

  1. Jest w miarę zielono, ciekawie, można kogoś spotkać i oczywiście zarazić sportem;
  2. Jeśli są schody (czasem się zdarzają;)), można je wykorzystać do Cross-Fit (owania) w trakcie; 
  3. Co dla mnie najistotniejsze? – ławki, wiem z czasów młodzieńczych, używałem do siedzenia i robienia innych mniej skojarzonych rzeczy na nich… 
  Zatrzymując się na chwile przy tym czworonożnym ( z zasady) elemencie architektonicznym, jakim jest ławka. 
Bardzo jest ona pożyteczna i nie przekonacie się o tym będąc już na emeryturze i mając do sklepu 2 kilometry – będziecie jej wypatrywać z utęsknieniem…nie.
 

Chodzi mi tu o użycie jej jako podstawy do ćwiczeń z zakresu kalisteniki. O samej kalistenice pisałem już nieco wcześniej, tutaj chcę tylko nakłonić was do szerszego spojrzenia wokół siebie. Podczas biegu, czas się zatrzymać i użyć. To w jaki sposób będziecie wykorzystywać „bariery architektoniczne” zależy w głównej mierze od was. 

Wg. mnie o wiele łatwiej jest korzystać z wiedzy już dawno temu ogłoszonej, niż „wymyślać koło po raz wtóry” ;)

Tym pozytywnym akcentem kończę dzisiejszy wpis – życząc udanych „pokątnych kalistenik”, pamiętajcie przy tym żeby nie niszczyć mienia publicznego – to podobno karalne jest.

bsc

niedziela, 12 marca 2017

I w górę i w dół - Cross-Fitem i GO !

Bieganie ma to do siebie, że jak wiecie zależy od ukształtowania terenu. 

Zależnie od tego gdzie mieszkacie macie zdeterminowany wachalrz możliwości terenowych. 

Nie jest tajemnicą, że bieganie na bieżni treningowej (elektrycznej/magnetycznej) nie daje 100% efektów treningowych

Co więc daje ?

Otóż, najlepszy to zróżnicowany teren, oto kilka rozwiązań :

1. Bieganie w lesie, w podgórskich terenach - to zdecydowanie najłatwiejsza opcja, pozwala na obcowanie z naturą, pozwala na pracę stopy (na nierównym terenie- pracuje o wiele więcej mięśni stabilizujących), rzecz idealna. Dodatkowo zróżnicowanie wysokości terenu będzie działać jak dobrze zaplanowany Cross-Fit - jednak nie każdy może sobie na to pozwolić ;);

2. Bieganie po schodach...tak to jest na drugiej stronei szali - jeśli mieszkacie w blokowiskach - nie ma przebacz. Nie dajcie sobie wmówić, że "NIE MACIE GDZIE BEIGAĆ". Wbrew pozorom jest to bardzo dobry sposób na ćwiczenie - polecam

3. Bieganie na bitumicznej bieżni (orlik) - jest to rozwiązanie "bezpieczne" z punktu widzenia:

a. - dzikiej zwierzyny, nie zaatakuje Cię taka z lasu :);

b. - dzikiej zwierzyny na drodze, nie rozjedzie Cię taka wypasioną furą :);

c. - dzikiej zwierzyny w "bloku", nie potkniesz się o taką, śpiącą (często, wcześniej powaloną już stadem żubrów) na klatce :);

Natomiast efekt Cross-Fitu na orliku, może zostać uzupełniony trybunami (jeżli nikt nie widzi;)) - bieganie prawie jak po schodach, albo co też jest akceptowalne - bieganie tyłem, o którym pisałem wcześniej.

Gdziekolwiek się więc wybierzecie - pamiętajcie Biegajcie w GÓRĘ i w DÓŁ - to spowoduje równomierne rozciągnięcie waszych ścięgien oraz równomierną pracę mięśni prostowników i zginaczy. 

Dzięki myśleniu w trakcie treningu - dobremu opracowaniu trasy, zabezpieczycie sobie zdrowy rozwój i radość z tego co robicie.

powodzenia
bsc

środa, 8 marca 2017

Biegaj jak Forest..po kamieniach, po błocie z trawą między zębami...

Hey Joe...nie no jak już to G.I. Joe ;)

Czy walczycie dalej, ja oczywiście...dziś nie zastanawiałem się już na nad kwestią biegu wstecznego, o którym pisałem wcześniej.
Dziś w z rana podczas lekkiego powrotu zimy i w trakcie biegu zastanawiałem się ponownie nad wpływem treningu na układ kostno szkieletowy. na pewno obiło wam się o uszy pojęcie Biegania Naturalnego, albo zwanego innymi ciekawymi "konglomeratami słownymi..."
Chodzi tu ni mniej ni więcej o bieganie zbliżone jak najbardziej do tego z czym kojarzy nas natura. Natura wzywa  do pozbycia się całego tego technologicznego "chłamu", którym karmili nas przez ostatnie dziesięciolecia twórcy i sprzedawcy z najlepszych firm sportowych. Mówiono nam o nowych podeszwach, o "responsywnych" wkładkach, wmawiano nam, że tylko one dadzą 100% odzysku energii ze stopy i całego ciała. Czasami nawet mówiono że można odzyskać więcej energii niż sie włożyło...a to ciekawe.
O czym teraz mówią sprzedawcy...no to zależy gdzie ucho przyłożysz...jeśli zamierzacie przyłożyć je do podeszwy, zdziwicie się. Nie zapachem (chociaż...), zdziwicie się grubością podeszwy. "puryści" biegania naturalnego mówią żeby używać obuwia jak najbardziej zbliżonego do naturalnych warunków, by biegać "jak nas bozia stworzyła" (choć niektórym nie poszczęściło się w tym fakcie - ale o tym innym razem;)). Sprzedawcy i najwięksi producenci powiedzą wam teraz :

 - BIEGAĆ NALEŻY W ZGODZIE Z NATURĄ, zainwestuj w buty tak, by poczuć grunt pod nogami ! -

W tym podejściu buty powinny być między innymi:

- nieograniczające odczuć stopy;
- niekrępujące ruchów;
- z możliwie jak najcieńszą podeszwą;
- idyllą byłoby rozdzielenie każdego z palców stopy, dla większej kontroli.

Co o tym wszystkim sądzić, szczerze - "bollocks" :)
Tak poważnie rzecz biorąc, uważam że każdy powinien mieć własny mózg i go używać w każdym momencie życia...a szczególnie podczas trudnych wyborów. W tym przypadku trudny wybór to ten pomiędzy :
a) ewentualnym uszkodzeniem nie wyćwiczonej stopy - użycie zbyt cienkiej podeszwy na początku przygody ze sportem;
b) zbytnią wygodą i odciążeniem mięśni i brakiem działania na priopriocepcję naszego ciała (poprzez stopę) - użycie "wypasionych" butów, które zbytnio wyręczą nasze ciało, rozleniwiając je;

Zadajcie sobie pytanie, zapytajcie kogoś z doświadczeniem o zdanie (tylko nie lobbysty ;)), wybierzcie dobrze - bo chodzi tu o WASZE ZDROWIE.

pozdrawiam,
bsc

poniedziałek, 6 marca 2017

Bo warto też czasem tyłem…bieganie na odwrót



Dziś było deszczowo, ale nie za bardzo, więc się wybrałem…pobiegać. Powietrze lekko przeczyszczone (wszystkie pyły opadły z opadem ;)), pobiegłem na swoją standardową trasę poranną, ale nie o tym chciałem.


Chciałem się z wami podzielić wrażeniami z mojego doświadczenia z biegania TYŁEM. Jest to dość ”ackward” jak niektórzy twierdzą, ale muszę przyznać, że ma swój sens. Ja traktuję bieganie tyłem jako małą kilkuset metrową przebieżkę, która ma na celu :


  1. Przyspieszyć spalanie kalorii – tak to jest inny ruch niż, normalnie – niektórzy naukowcy (jajogłowi) twierdzą, że bardzo pomaga. Jak się postaracie to nawet znajdziecie sugestię na niektórych Orbitrekach – by użyć „biegu wstecznego” dla lepszego efektu interwału/spalania. Ja nie zauważyłem jakiejś masywnej poprawy w tym kierunku, jednak myślę, że ma to sens; 
  2.  Priopriocepcja – to łacińskie słowo, pomaga wyjaśnić, dlaczego niektórzy są bardziej sprawni od innych. Podczas biegu tyłem, pomagamy ją kształcić i razem z nią poprawiamy czucie mięśni głębokich, ich praca wzmaga się – to mój główny cel;
  3.  Na nudę – bieganie tyłem ma i inne zalety, osobiście nie jestem fanem długich monotonnych biegów, lubię wplatać kalistenikę i inne aktywności w poranny trening. Bieganie tyłem mi pomaga i uwierzcie rozwija „istotę szarą” (to coś co znajduje się pod skorupą czaszki, a patrząc z boku – głęboko za uszami ;)) 


Jak wiecie, celów może być znacznie więcej, dla mnie ważne jest jednak to, że mi pomaga. Odciąża nieco stawy i działa dobrze na „cardio”. Mogę więc z czystym sumieniem zareklamować wam bieganie tyłem jako miłą alternatywę (oczywiście jeśli obce wam uczucie wstydu;) – a Lans wam jest obcy – bo biegacz biegnący tyłem …yyy…no to trochę komiczny widok dla „gapia”), rozwijającą i kształcącą. 


Proszę was tylko o jedno, zadbajcie o gładką nawierzchnię, bo o uraz niełatwo – no chyba, że macie oczy z tyłu głowy…a w to już nie wnikam.


Pozdrawiam,


bsc

niedziela, 5 marca 2017

Co za dużo to nie zdrowo...possibly

Witajcie,

jak ważny jest plan w treningu, już wspominałem we wcześniejszych moich wpisach i bardziej szczegółowo o planach na "sąsiednim" blogu.

Oczywiście, będzie zdrowo - jeśli wstaniecie i pójdziecie biegać - nawet bardzo zdrowo. Lepiej jest "troszkę" przesadzić w tej materii, niż nie robić nic (pod przykrywką - planu treningowego i wymyślania "innych" powodów ...dlaczego dziś nie ćwiczę).

Patrząc jednak z drugiej strony, ważne jest to by mieć chociaż szkic w głowie tego co chcemy osiągnąć. Ważne jest to by ciało miało czas na adaptację do tego co chce centrala (czyli mózg...nie ważne gdzie się znajduje;)).

Polecam wam zatem realne spojrzenie na własne możliwości. Według mnie najistotniejsze to :

1. NIE przetrenować się na samym początku - to jest najczęstszy błąd  początkujących "świeżaków" jak i tych zdesperowanych - by wykształcić letnie ciało (zapuszczone nieco w zimie) podczas dość krótkiej wiosny...ćwicz z umiarem ale według planu. Nie musisz się codziennie "mordować" wystarczy regularne 3 - 4 dni w tygodniu i podejście "MŻ"*.

2. NIE poddawaj się zbyt szybko  -pisałem o tym wcześniej i powtórzę, najistotniejsze jest pierwsze 3 miesiące (generalnie, u niektórych działa to szybciej...a u innych później), ale ten czas regularnego przyzwyczajania ciała i umysłu do działalności sportowej w efekcie dostarczy odpowiednich endorfin.

3. NIE słuchaj innych - słuchaj własnego ciała, kiedy ono mówi "hej kolego, przesadziłeś", zastanów się dlaczego tak się dzieje - nie dlaczego ciało mówi, ale co mówi ;) Powodów może być wiele, ale Twoje ciało to znakomity mechanizm...nie chcę tu obrażać żadnego Trenera Personalnego, lecz Twoje Ciało jest tylko twoje i dokładnie wie czego mu potrzeba - wystarczy mu dać się swobodnie wypowiedzieć ;)

Oczywiście, na pewno znajdziecie jeszcze inne rady i porady, jednak to co najważniejsze macie w sobie, trzymając motywację jako flagę - poradzicie sobie z niechęcią i dotrzecie do celu.

pozdrawiam,
bsc


*MŻ - bardzo trudna, lecz skuteczna dieta oparta na motywacji - potocznie zwana "Mniej Żreć" ;)

piątek, 3 marca 2017

To jest gorzej niż leniwy ciąg - bieżnia treningowa

Po moim wczorajszym treningu, pierwszym tej wiosny (a raczej przedwiośnia), dziś przyszedł czas na drugi... i było o wiele lepiej.

Jak możecie przeczytać we wcześniejszym wpisie, cały rok (od poprzedniego lutego - czyli 2016 ;)), ćwiczyłem jednocześnie na siłowni, i biegając "na wolności", z powodu mojego wewnętrznego wyboru, postanowiłem pozostać na zimę (listopad-luty) tylko wewnątrz.

W tym czasie, starałem się nie odpuszczać treningu cardio, zawsze (przy każdym treningu) używając na zmianę Orbitreka, lub bieżni treningowej.

Można więc przyjąć założenie, że moja kondycja nie powinna ulec pogorszeniu (biorąc oczywiście poprawkę na zestarzenie się - o jeden rok, materiału testowego - czyli mnie;)), ale pogorszyła się. W tym momencie trzeba by zadać sobie pytanie - DLACZEGO ?

Dziś po drugim treningu już wiem, ponieważ obserwując swoje ciało można dojść do ciekawych wniosków. Główny i przewodni to - ROZLENIWIŁEM się.
Bieżnia treningowa jak i orbitrek są o wiele mniej wymagające dla trenującego. Można by je porównać do akwarium i Amazonki (tej rzeki w której łowi się rybki akwariowe). to co było ok w akwarium (bieżnia treningowa) , już było ledwo co w Amazonce (bieg na świeżym powietrzu). Efekt powyższy to zbiór czynników, do których na pewno należy :

1. ukształtowanie terenu - stopa biegając na bieżni ma zawsze płaskie podłoże, w lesie, na łące to rzadkość; bieganie "na wolności" jest o wiele zdrowsze z punktu widzenia odczucia i masażu stopy, co przekłada się na większą pracę mięśni i lepsze skoordynowanie ciała;

2. ciągły dostęp świeżego powietrza - z tym powietrzem na siłowni jest różnie (zależnie od tego gdzie jest siłownia i kto nią zarządza ;)), natomiast na zewnątrz, jeśli wybierzesz odpowiednie miejsce - masz zawsze dostęp do tego co najlepsze. Dotlenienie ciała jest o wiele większe (przynajmniej w moim przypadku);

3. brak wspomagania sprzętu - zarówno orbitrek jak i bieżnia treningowa wyręczają nieco trenującego, powodując to, że niektóre elementy ruchu są wykonywane przez urządzenie. Na zewnątrz jesteś zawsze zdany tylko na siebie i swoje ciało, więc musisz je przystosować do warunków a nie warunki do siebie. Pomijam tutaj sytuacje rehabilitacyjne i początkujących - bieżnia i orbitrek wtedy to idealne rozwiązanie

4. inne - nie byłbym sobą żeby nie wtrącić punktu 4- inne, ponieważ tutaj każdy sobie jeszcze coś znajdzie...;)

Reasumując - pamiętajcie o tym, że bieżnia i orbitrek w nadmiarze (bez stosowania interwału i zmiany obciążeń) ROZLENIWIAJĄ mięśnie. Oczywiście "z braku laku dobry i kit...", ale z determinacją stwierdzam :

 jeśli już się ogarniecie - lećcie w las !

bsc

czwartek, 2 marca 2017

A wiecie, niektórzy biegają w zimie...w śniegu...?!

Jestem ciekaw jak wielu z was próbowało zimowego biegania...podobno jest bardzo przyjemne bo ;

1. nie ma tłoku na ścieżkach;
2. powietrze jest nieco czystsze (pod warunkiem, że biegamy wyżej od Smogu);
3. należy rozważyć również większą amortyzację stopy i układu kostno szkieletowego...wątpliwe;
4. no i te widoki, uuuuchuuu...

Ja przyznam osobiście że przeniosłem się całkowicie na siłownie i "bieganie pseudo-chomikowe" (na bieżni). Było całkiem ciekawie, pobawiłem się nieco ciężarami i innymi sprzętami, olewając całkowicie kalistenikę.

Jednak odkąd śnieg zszedł, mi trochę przeszła ochota na zapocone szatnie i wymęczone sprzęty ;). 

Z radością więc nie zapłaciłem kolejnego przedłużenia karnetu i ubrałem z rana buciory biegowe.

Wybrałem się na pierwszą "rozbiegówkę" w tym roku....i było ....ech...dobrze ze było ;). 

Wiem, że jutro będzie lepiej i to jest dobra koncepcja.

Podsumowując pierwszą moją tezę, mogłem się zaprzeć i poddać ogólnej tendencji by POBIEGAĆ PO ŚNIEGU - pewnie dziś czułbym się znacznie lepiej, ale z drugiej strony, nie widzę czasu spędzonego na "siłce" jako straconego. To była ciekawa przygoda, od dziś zaczęła się następna :

jak mawiał Dobry Wojak (albo inny superbohater) - 

 "Każdy koniec przygody, to początek następnej ciekawej przygody..."


Życzą miłego rozruchu na wiosnę !
bsc